Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

Wybory 2023. Co zmiana władzy w kraju oznacza dla Poznania? - 7 prognoz dla miasta na najbliższe miesiące

#Wybory 2023 #Poznań #Jacek Jaśkowiak #Adam Szłapka #wybory samorządowe 2024 #Szymon Szynkowski vel Sęk

SEWERYN LIPOŃSKI
5 listopada 2023

Prezydent Jacek Jaśkowiak bez perspektyw na wejście do krajowej polityki. Poseł Adam Szłapka - z dużymi szansami na ważne stanowisko w nowym rządzie. Niezagrożona wydaje się główna pula unijnych pieniędzy dla Polski i dla Poznania, choć nie jest jasne, jak potoczą się sprawy wokół KPO.

Już na różne sposoby przeanalizowaliśmy to, co wydarzyło się 15 października, i czego skutkiem - jak wszystko wskazuje - będzie przejęcie władzy przez dotychczasową opozycję.

ZOBACZ DZIAŁ SPECJALNY O WYBORACH PARLAMENTARNYCH 2023


Jeśli faktycznie powstanie rząd Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy - będzie to oznaczało przestawienie wajchy w wielu obszarach. Zmieni też pozycję samego Poznania i jego władz w całej politycznej układance.

Spróbujmy przyjrzeć się, co w praktyce może to oznaczać dla miasta.


PROGNOZA NR 1:
Prezydent Jacek Jaśkowiak zostaje w Poznaniu

Jacek Jaśkowiak rządzi Poznaniem już drugą kadencję. Przepisy, które wprowadziły limit właśnie dwóch kadencji, weszły jednak dopiero przed wyborami w 2018 r. i nie działają wstecz. Prezydent może więc wystartować na trzecią kadencję i zapewne z tej możliwości skorzysta.

- Niestety chyba nie ma na siebie obecnie innego pomysłu - słyszę od ważnego poznańskiego polityka Koalicji Obywatelskiej (wymowne jest tu słówko "niestety", tak na marginesie).

Jeszcze jakiś czas temu wcale nie wydawało się to wcale takie oczywiste.

Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby zwycięstwo dotychczasowej opozycji przyszło w okolicznościach bardziej przypominających te z 2019 r., to Jaśkowiak miałby szansę trafić do wielkiej polityki - np. na jakieś istotne stanowisko w rządzie.

A wyraźnie miał takie aspiracje - przypomnijcie sobie choćby jego zaskakujący start w prawyborach prezydenckich Platformy Obywatelskiej.



Tyle że wtedy karty w Platformie i w całej Koalicji Obywatelskiej rozdawał jeszcze Grzegorz Schetyna, z którym Jaśkowiak był w całkiem dobrej komitywie.

Wszystko potem potoczyło się nie po myśli Jaśkowiaka. Najpierw stery w partii przejął Borys Budka (któremu Jaśkowiak, postawiwszy wcześniej na złego konia Tomasza Siemoniaka, nawet publicznie nie pogratulował).

Gdy na lidera wyrastał Rafał Trzaskowski, to tak ociągał się z odpaleniem własnego ruchu, że w końcu do gry wkroczył Donald Tusk i było pozamiatane. Co prawda Jaśkowiak o Tusku zawsze mówił z dużą estymą - ale nie ma z nim takiej relacji jak ze Schetyną czy z Trzaskowskim.



Zresztą nie tylko z tego powodu układ na scenie politycznej jest dla Jaśkowiaka niezbyt korzystny. W wyborach umocniła się lokalna frakcja, której bliżej do szefa regionu Rafała Grupińskiego - w tym ludzie, którzy z prezydentem Poznania mają na pieńku:

- Katarzyna Kierzek-Koperska i Bartosz Zawieja zostali posłami

- Waldy Dzikowski oraz sam Rafał Grupiński (których Jaśkowiak po wyborach w 2019 r. odsyłał na polityczną emeryturę) zamienili Sejm na Senat, ale nie zamierzają usuwać się w cień i pozostają wpływowymi postaciami

To nie jest ekipa, która lobbowałaby w centrali za czymkolwiek dla Jaśkowiaka.

Poza tym przyszły rząd będzie złożony de facto z 13 (!!!) różnych partii. Niemal dla każdego trzeba będzie coś znaleźć. Trudno sobie wyobrazić, żeby w tej sytuacji na jakąś atrakcyjną ofertę mógł liczyć samorządowiec PO (nawet ważny). Zwłaszcza taki, który sam w wyborach nie startował.

Prezydent Jacek Jaśkowiak sam najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę:


Wiadomo, że nazwisko Jaśkowiaka w ogóle nie pojawia się w kontekście rozmów o przyszłym rządzie, zaś on sam - jak słyszę nieoficjalnie - raczej nie byłby zainteresowany niczym poniżej stanowiska ministra.

Czy to oznacza, że Jaśkowiak na bank zostaje w Poznaniu i wystartuje w wiosennych wyborach na trzecią kadencję? Sporo na to wskazuje. Prezydent na razie nie chce tego potwierdzić, mówi, że decyzję ogłosi na przełomie roku.

Zatem rozpytuję w samej Platformie, czy im już zadeklarował, że chce kandydować.

- Nie zadeklarował, że nie chce - odpowiada wymownie jeden z dobrze zorientowanych miejskich radnych.


PROGNOZA NR 2:
Minister z Poznania jednak będzie - i to wpływowy

Oczywiście mam na myśli Adama Szłapkę:

- jest szefem Nowoczesnej, czyli jednej z partii sprzymierzonych w KO
- zrobił świetny wynik 149 tys. głosów, trzeci w kraju po Tusku i Kaczyńskim

Już przed wyborami słyszałem pogłoski, że Szłapka może się liczyć przy ustalaniu składu rządu, jeśli to opozycja zgarnie większość.

- Teraz tym bardziej się o tym mówi. Ma bardzo duże szanse na fotel ministra - mówi mi nieoficjalnie jeden z parlamentarzystów KO. I wyjaśnia, jak mogą wyglądać kulisy tej powyborczej układanki:

- Nowoczesna wprowadziła tylko sześcioro posłów, więc nie jest tu dużym graczem, może liczyć na jednego ministra. I pewnie zostanie nim właśnie Szłapka. Aspiracje miała też Katarzyna Lubnauer, ale ona liczyła na resort edukacji, a on raczej ma przypaść Lewicy.

Co mógłby dostać Szłapka? Tu już wchodzimy w kulisy negocjacji owiane większą tajemnicą. Z różnych medialnych przecieków wynikałoby, że w grę może wchodzić MON, choć osobiście mam wrażenie, że Szłapka byłby prędzej zainteresowany MSWiA.

Tak czy inaczej - to nie będzie żaden ochłap. Tylko raczej pozycja co najmniej równie silna jak kiedyś Krystyna Łybacka w rządzie Leszka Millera.



To sytuacja zgoła odmienna niż za rządów koalicji PO-PSL. Wówczas Poznań nie za bardzo miał się kim w centrali pochwalić, brakowało takich wpływowych ludzi jak Cezary Grabarczyk czy Bogdan Zdrojewski, którzy "załatwiali" różne rzeczy odpowiednio dla Łodzi czy Wrocławia.

Paradoksalnie Poznań i cały region miały więcej do powiedzenia za rządów nielubianego tutaj PiS. Z tym że i w tym przypadku niemal każdego ministra towarzyszyło jakieś "ale":

Minister Paweł Szałamacha wyleciał ze stanowiska już po roku. Minister Marlena Maląg to jednak bardziej południowo-wschodnia Wielkopolska.

Minister Jadwiga Emilewicz (przez chwilę nawet wicepremier - choć wynikło to głównie z politycznych zawirowań) była jednak osobą z zewnątrz, i choć szła jak burza, to jej kariera urwała się po rozłamie w Porozumieniu i po aferze z wyjazdem na narty.

Wreszcie - Szymon Szynkowski vel Sęk (dla odmiany poznaniak z krwi i kości) był "tylko" ministrem w kancelarii premiera, a więc nie miał pod sobą osobnego resortu z armią urzędników.

Z drugiej strony... nie przeceniajmy też wpływów Szłapki. Facet z legitymacją Nowoczesnej zawsze będzie w Platformie ciałem obcym, nawet jeśli uznamy, że te partyjne granice zatarły się przez kilka lat współpracy w Koalicji Obywatelskiej.

Sześcioro posłów Nowoczesnej to nie jest tak wpływowa ekipa jak np. Zbigniew Ziobro i jego Suwerenna Polska (znów ma blisko 20 "szabel" w Sejmie!). Szłapka i spółka raczej nie będą mogli szantażować Tuska, że ma coś zrobić po ich myśli, bo jak nie, to...


PROGNOZA NR 3:
Koniec spięć pomiędzy samorządem a wojewodą

Symboliczny obrazek z kończącej się epoki. Jest 27 grudnia 2016 r. Wojewoda Zbigniew Hoffmann z samego rana wsiada do pociągu do Leszna, gdzie organizuje odrębne obchody rocznicy powstania wielkopolskiego.

Wojewoda oficjalnie chce nadać większą rangę rocznicy w mniejszych miastach. Ale nieoficjalnie wiadomo, że w Lesznie będzie można odczytać tzw. apel smoleński, którego nie chcą organizatorzy uroczystości w Poznaniu (czyli konkretnie marszałek Marek Woźniak).



Jeszcze większy zgrzyt zdarzył się pół roku wcześniej przy okazji rocznicy Czerwca '56.

To właśnie z Hoffmannem największe tarcia miał Jacek Jaśkowiak. Zdarzało się, że dotyczyły nawet tak - zdawałoby się - błahych spraw jak przebieg dróg rowerowych na Kaponierze. Innym razem Hoffmann mówił wprost o "idiotyzmach" wygłaszanych przez Jaśkowiaka.

Z późniejszymi wojewodami z PiS - Łukaszem Mikołajczykiem i Michałem Zielińskim - prezydentowi Poznania współpraca układała się dużo lepiej. Z tym że wymogły to też okoliczności: w przypadku Mikołajczyka pandemia, w przypadku Zielińskiego - rosyjska inwazja na Ukrainę.

Jednak poza drobnymi uszczypliwościami wciąż zdarzały się poważniejsze spięcia. Takie jak uwalenie przez Zielińskiego pierwszej wersji poznańskiej uchwały krajobrazowej. Tu Jaśkowiak i spółka postanowili dać za wygraną i zastosować się do uwag wojewody.

- Teraz już nie będziemy wrogami rządu - podkreśla dziś prezydent Jaśkowiak.

Z drugiej strony może nam grozić sytuacja odwrotna: wojewoda (zwłaszcza jeśli będzie z PO) raczej nie będzie szukać dziury w całym, czyli w tym, co uchwalą poznańscy radni. Z kolei Jaśkowiak może okazać się w pełni usłużny wobec różnych zachcianek rządu czy partyjnej centrali.

- A nie mówiłem? - powie wtedy były prezydent Ryszard Grobelny, który przed II turą przegranych z Jaśkowiakiem wyborów próbował ratować się hasłem "Brońmy niezależności Poznania" i straszył, że jego konkurent będzie prezydentem "na telefon" z Warszawy.


PROGNOZA NR 4:
Kasa z Brukseli (w większości) niezagrożona

Zagadką jest, ile uda się nowemu rządowi uratować z unijnych pieniędzy na krajowy plan odbudowy. Czyli na słynne KPO.

To wcale nie takie proste, jak sugerował Donald Tusk, twierdząc, że "dzień po wyborach" załatwi temat. Tak na marginesie - to byłaby woda na młyn dla polityków PiS, którzy twierdzili, że Bruksela blokuje tę kasę wyłącznie z powodów politycznych.

Tymczasem rzeczywistym głównym powodem były próby upolitycznienia sądownictwa - stwierdzone przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Co prawda rząd Mateusza Morawieckiego próbował rzutem na taśmę ratować te pieniądze, minister Szynkowski vel Sęk latał na negocjacje do Brukseli...



...tyle że była to próba naprawienia syfu, do którego sam wcześniej przykładał rękę. Cała ekipa PiS zdążyła się bowiem tak zamotać, że jej wiarygodność w Brukseli musiała być bliska zeru, zaś deklaracje łagodzenia własnych reform wyglądały na nieudolne pogrywanie z Komisją Europejską w oszusta.

I wcale nie jestem przekonany, że zmiany w Sądzie Najwyższym (uzgodnione z Brukselą, przegłosowane w parlamencie, ale wysłane przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego) załatwiłyby sprawę.

Tu do odkręcenia jest znacznie więcej - na czele z ustawą o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz tzw. ustawą kagańcową. To wcale nie będzie takie proste choćby ze względu na ewentualne prezydenckie weto.

Jednak jeszcze ważniejsza dla Polski jest reszta unijnych pieniędzy na lata 2021-2027. Ta główna pula to w sumie ok. 600 mld zł. Gdyby wybory 15 października wygrał PiS i zamierzał kontynuować swoje "reformy" w sądach - los tych pieniędzy również stałby pod dużym znakiem zapytania.

Bruksela wysyłała sygnały, że i te środki mogą zostać wstrzymane, jeśli Polska nie wykaraska się z problemów z łamaniem praworządności. Z tym że wyglądało to bardziej na "straszak" na wypadek, gdyby Morawiecki, Ziobro i spółka chcieli dalej brnąć w weryfikację sędziów, ściganie dyscyplinarne czy podważanie wyroków TSUE.



Jeśli tylko nowy rząd wykaże minimum dobrej woli w odkręcaniu tych zmian, które już zaszły, nie powinno być problemów z dostępem do głównych środków unijnych. Które Poznań zamierza wydać m.in. na trasę tramwajową na ul. Ratajczaka i przedłużenie trasy z Naramowic do centrum.


PROGNOZA NR 5:
Koniec rządowych zabiegów o sympatię poznaniaków

To teraz jeszcze inny obrazek - z samych początków rządów PiS.

Mamy grudzień 2015 r., na placu Wolności trwa jedna z pierwszych antyrządowych demonstracji, zjawia się na niej Jaśkowiak. Prezydent skanduje m.in.: "Precz z kaczyzmem!".

"Prezydent Poznania zrobił milowy krok w walce o poznańskie sprawy. Niestety nie był to krok w przód..." - komentuje na Facebooku Szymon Szynkowski vel Sęk, wówczas dopiero co wybrany na posła PiS i stawiający pierwsze kroki w Sejmie.



Przez pewien czas te przestrogi zdawały się potwierdzać - i to nie tylko w kontekście Poznania.

Głośno było choćby o Funduszu Inwestycji Lokalnych. Jego pierwsza transza była co prawda rozdzielana "z automatu", według wielkości samorządu, ale już druga popłynęła niemal wyłącznie do samorządów przynajmniej sympatyzujących z partią rządzącą.

Jednak - co zdumiewające - im dłużej trwały rządy Zjednoczonej Prawicy, tym więcej rządowej kasy mimo wszystko trafiało do Poznania:

- 730 mln zł na budowę szpitala klinicznego
- 216 mln zł na budowę mieszkań komunalnych
- 95 mln zł na budowę tzw. kładki berdychowskiej nad Wartą
- 25 mln zł na remont trasy Pestki

...i jeszcze parę innych pokaźnych kwot by się znalazło.

Można było odnieść wrażenie, że politycy PiS biegają z tymi czekami wręcz na złość, zupełnie jakby chcieli pokazać: skoro tak w Poznaniu krzyczycie, że rząd dyskryminuje miasto, no to proszę bardzo, zobaczcie, że wcale nie.

(Jasne, mamy tu jeszcze inny ważny kontekst - ubytków w budżecie Poznania i innych samorządów przez rządowe zmiany w PIT - ciekawe, co z tym fantem zrobi nowy rząd)

Doszedł do tego element wewnętrznej rywalizacji w samym obozie rządzącym. Przecież Jadwiga Emilewicz i Bartłomiej Wróblewski nie lansowali się na tych konferencjach przypadkowo, tylko po to, by pokazać, ile pieniędzy osobiście załatwili dla Poznania.

Teraz - paradoksalnie - rządowe wsparcie może osłabnąć. Do władzy w kraju dochodzi ekipa, która i tak ma w Poznaniu bardzo silne wsparcie samorządowców oraz samych mieszkańców. Nie ma więc tej dodatkowej "motywacji", żeby zabiegać o sympatię tych, którzy i tak na nią głosują.

No, chyba że nowa ekipa zastosuje podpatrzoną u PiS strategię, że o swoich wyborców warto zadbać. Ciekawe np., czy Jacek Jaśkowiak nie będzie miał teraz obiekcji, by zabiegać o rządowe wsparcie na stadion dla Warty Poznań. Jeszcze niedawno sugerował, że Warta - przyjmując taką pomoc za rządów PiS - stanie się "pisowskim klubem sportowym".


PROGNOZA NR 6:
Projekty poprzedniej ekipy mogą wylądować w koszu

To też niekoniecznie dobra wiadomość. Zresztą już raz taki scenariusz przerabialiśmy: w 2015 r. Jaśkowiak uzgodnił z kolejarzami plany przebudowy starego gmachu dworca, po czym przyszła "dobra zmiana", a z nią nowa ekipa w PKP, która wyrzuciła te plany do kosza.



Żeby było zabawniej - teraz kolejarze również rzutem na taśmę przygotowali propozycję zmian na poznańskim dworcu. To propozycja kontrowersyjna, wręcz rewolucyjna, ale przynajmniej coś zaczęło się dziać.

Zaproponowane zmiany - w tym wyburzenie starego gmachu - są powiązane z linią kolei dużych prędkości. Ta z kolei ma związek z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Teraz to wszystko stanie pod wielkim znakiem zapytania. Co prawda Jaśkowiak wyraził poparcie dla nowego pomysłu przebudowy dworca...



...ale nie zapominajmy, że np. z planów budowy "igreka" w 2011 r. wycofał się nie kto inny, jak Sławomir Nowak - ówczesny minister transportu w rządzie PO-PSL.

Sporym plusem jest to, że inne duże inwestycje finansowane lub współfinansowane w Poznaniu przez rząd - jak np. nowa siedziba Teatru Muzycznego czy Muzeum Powstania Wielkopolskiego - są realizowane we współpracy z miastem.

Trudno sobie wyobrazić, by w tych sprawach nowy rząd nagle wycofał się z deklaracji, jakie składali wicepremier Piotr Gliński i wiceminister Jarosław Sellin. Zwłaszcza że w przypadku Teatru Muzycznego przybrało to nawet formę współprowadzenia instytucji przez rząd i samorząd.


PROGNOZA NR 7:
Prezydent Jacek Jaśkowiak osłabiony przed wyborami

To teraz jeszcze wróćmy do prezydenta Poznania i przyszłorocznych wyborów.

- Jaśkowiak właśnie stracił jeden ze swoich największych atutów - zauważa jeden z ważnych poznańskich polityków Koalicji Obywatelskiej (ten sam, który sugeruje, że Jaśkowiak wystartuje, bo "nie ma na siebie lepszego pomysłu").

- Chodzi o to, że PiS już nie rządzi? - zgaduję.

- No właśnie! To był przecież tlen dla Jaśkowiaka.

Faktycznie - Jacek Jaśkowiak przez osiem lat (czyli niemal całą swoją prezydenturę) korzystał z faktu, że należał w Poznaniu do największych krytyków rządów Zjednoczonej Prawicy. Teraz nagle tego nie będzie.

To już prowadzi do zaskakującego wniosku, że przegrana w krajowych wyborach - paradoksalnie - nie musi być katastrofą dla lokalnych działaczy PiS. Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy zaraz wylecą z różnych państwowych posad, jakie dostali za czasów "dobrej zmiany"...



...ale mam na myśli bardziej samą partię i jej start w wyborach samorządowych.

Zwróćmy uwagę: najlepszy wynik PiS zrobił w nich w 2014 r. - gdy jeszcze był w opozycji. Do rady miasta wprowadził wtedy aż 12 radnych (nigdy wcześniej ani później tylu nie miał), a Tadeusz Dziuba był całkiem blisko, by wypchnąć Jacka Jaśkowiaka z II tury wyborów prezydenta Poznania.



Oczywiście - partia Jarosława Kaczyńskiego była już wtedy na fali wznoszącej w skali całego kraju. Zaledwie pół roku później Andrzej Duda sensacyjnie pokonał Bronisława Komorowskiego, a zaraz potem PiS zgarnął pełną pulę w wyborach parlamentarnych.

Gdy natomiast PiS był już u władzy - poznaniacy, wkurzeni tymi rządami, potraktowali wybory samorządowe jak plebiscyt i przy niespotykanej wcześniej frekwencji masowo poparli Jaśkowiaka już w I turze.

Teraz sytuacja będzie dla Jaśkowiaka nieco trudniejsza. Stracił właśnie parasol ochronny, który powodował, że część mieszkańców gotowa była przymknąć oko na jego styl czy niezrealizowane obietnice, i zagłosować na niego z zaciśniętymi zębami - byle tylko nie sprzyjać PiS.

Z tym że ten medal ma dwie strony. Pamiętajmy, że wiosną prawdopodobnie będzie już nie tylko nowy rząd, ale też - być może - ruszy rozliczanie rządów PiS. Mogą wyjść na światło dzienne sprawy bardzo nieprzyjemne dla dotychczasowej ekipy rządzącej.



Zresztą... no umówmy się - Jaśkowiak i tak będzie zdecydowanym faworytem wyborów. O ile nie wydarzy się coś niespodziewanego (np. nie pokłóci się z własnym ugrupowaniem).

Zagadką pozostaje, kto z PiS stanie z Jaśkowiakiem w szranki, żeby - zapewne - honorowo polec w II turze. Wiadomo, że chciałby wystartować Bartłomiej Wróblewski, ale obciąża go sprawa aborcji (powszechnie uznawana za jedną z głównych przyczyn porażki PiS) oraz kiepski wyborczy wynik partii w samym Poznaniu. Całkiem niedawno gotowość zgłaszał Szymon Szynkowski vel Sęk i na dziś wydaje mi się to bardziej prawdopodobną opcją.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: