SEWERYN LIPOŃSKI
17 sierpnia 2023
Choć poznańską "jedynką" został lider Nowoczesnej, to PO dopilnowała, by resztę czołówki listy obstawić swoimi ludźmi. Zadbała też o spokojną kampanię dla zasłużonych posłów - którzy po wielu latach zamienią Sejm na Senat.
Najgłośniej zrobiło się oczywiście nie o poznańskiej, tylko o konińskiej liście, bo to stamtąd z "jedynki" będzie kandydować lider Agrounii Michał Kołodziejczak. To na nim skupiła się wczorajsza dyskusja.
Jednak w Poznaniu też jest ciekawie. Mamy parę niespodzianek i nieoczywistych roszad - typu Waldy Dzikowski kandydatem do Senatu i Jadwiga Rotnicka na liście do Sejmu.
Co z tego wszystkiego może wynikać? - zapraszam do przeczytania paru szybkich refleksji.
Miejsca biorące obstawione przez Platformę...
Tym razem dominująca w tym sojuszu Platforma Obywatelska wyraźnie chce uniknąć sytuacji, jaka zdarzyła się po poprzednich wyborach, gdy w poznańskich szeregach PO dało się słyszeć pomruki niezadowolenia niczym z gry planszowej "Pan tu nie stał!".
Co prawda cała Koalicja Obywatelska wprowadziła do Sejmu pięć osób (co i tak było wynikiem dość marnym - w 2015 r. PO miała piątkę, a Nowoczesna dwójkę, zaś w czasach świetności sama Platforma potrafiła tu zgarnąć siedem mandatów).
Tyle że gdy się dokładniej przyjrzeć - lista poznańskich posłów z PO wyglądała tak:
- Rafał Grupiński
- Waldy Dzikowski
- ...
Cała pozostała trójka z tej piątki, która dostała się wtedy do Sejmu, to byli ludzie spoza Platformy. Liderka listy Joanna Jaśkowiak - bezpartyjna. Adam Szłapka - Nowoczesna. Franciszek Sterczewski - bezpartyjny.
Wydaje się, że tym razem ludzie Platformy odegrają większą rolę, bo obsadzili niemal wszystkie czołowe miejsca poznańskiej listy. Poza "jedynką", która przypadła akurat Nowoczesnej (o tym za chwilę), mamy szyld PO na miejscach: 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9...
O ile przy urnach nie dojdzie do jakiegoś zaskakującego pogromu kandydatów Platformy - partia Tuska tym razem powinna mieć więcej niż dwóch posłów.
...ale na czele Nowoczesna (i jej pozostałości)
Tak na szybko mało kto zwrócił uwagę, że na czele poznańskiej listy Koalicji Obywatelskiej mamy dwoje ludzi, którzy wywodzą się z Nowoczesnej:
Adam Szłapka - czyli od 2019 r. przewodniczący całej partii, którą swego czasu złośliwie nazywano "masą upadłościową", ale ostatecznie nieźle odnalazła się w formule Koalicji Obywatelskiej i już prawie nikt nie pamięta, że powstawała w kontrze do Platformy.
Katarzyna Kierzek-Koperska - niegdyś (2017-2020) szefowa Nowoczesnej w Wielkopolsce, z ramienia tej partii była zastępczynią prezydenta Poznania, ale latem 2020 r. popadła w konflikt z Jackiem Jaśkowiakiem i straciła stanowisko.
ZOBACZ TAKŻE:
Wszyscy byli ludzie prezydenta (nie tylko Jaśkowiaka), czyli jak już się żegnać z pl. Kolegiackim, to z hukiem
Równocześnie Kierzek-Koperska pożegnała się z Nowoczesną. Zdążyła nawet oskarżyć Adama Szłapkę o współudział z Jaśkowiakiem w swoistym spisku - który ponoć miał na celu pozbycie się jej z urzędu.
Jak było naprawdę, pewnie nigdy tak do końca się nie dowiemy, ale fakt faktem, że Nowoczesna bynajmniej nie stanęła wtedy murem za swoją lokalną liderką. Przeciwnie - partia wycofała dla niej swoje poparcie w poznańskim magistracie i jednocześnie utrąciła ją ze stanowiska szefowej lokalnych struktur.
Drugie polityczne życie Kierzek-Koperska zyskała jakiś czas później w... Platformie Obywatelskiej. Przeszła tam wraz z grupką radnych Nowoczesnej w sejmiku i związała politycznie z posłem Rafałem Grupińskim - również skonfliktowanym z Jaśkowiakiem.
Teraz ta polityczna układanka znajduje intrygujący finał. Oto Szłapka i Kierzek-Koperska, którzy przed trzema laty tak się pożarli, kandydują do Sejmu z "jedynki" i z "dwójki" na wspólnej liście. Za chwilę zapewne będą posłem i posłanką z jednego klubu (choć już nie z jednego ugrupowania).
Zaznaczmy, że nie tylko dla Szłapki, ale również dla Kierzek-Koperskiej nie jest to debiut w kampanii parlamentarnej:
No, ciekawa może to być walka o głosy. Zobaczymy, czy obydwoje zakopali już wojenny topór, czy może będzie to rywalizacja przypominająca tę w szeregach Lewicy z 2019 r.
Niespodziewane skutki awantury o Giertycha
Gdy Roman Giertych w maju ogłosił, że chce kandydować do Senatu z powiatu poznańskiego, senator Jadwiga Rotnicka zaczęła stawiać niespodziewanie silny opór.
Deklaracje obydwojga o zamiarach startu były bardzo zdecydowane. Zdawało się, że albo Rotnicka, albo Giertych. Analizowałem wtedy kilka możliwych scenariuszy - w tym nawet ewentualny start tej dwójki przeciwko sobie:
ZOBACZ TAKŻE:
Giertych wkracza do gry, Rotnicka gra all-in. Przepychanka o pewny mandat senatora spod Poznania [SCENARIUSZE]
Ale przyznaję, że nie przewidziałem scenariusza, w którym do Senatu z tego konkretnego okręgu nie wystartuje... żadne z nich. A taki scenariusz właśnie się ziszcza na naszych oczach.
Z Giertychem opozycja miała spory problem, nikt nie chciał go formalnie zgłosić do paktu senackiego, koniec końców zaproponowano mu start z Olsztyna. Tyle że Lewica zapowiadała wystawienie mu kontrkandydata. Startu na takich warunkach nie chciał sam Giertych.
Zakończyło się to awanturą przy podniesionej kurtynie i publicznym praniem brudów. A w zasadzie jeszcze się nie zakończyło, bo Giertych nie wyklucza startu do Senatu z Warszawy - przeciwko Magdalenie Biejat i na złość Lewicy.
Bój o Warszawę?
— Roman Giertych (@GiertychRoman) August 9, 2023
Szanowni Państwo!
Piszę późno, gdyż do tej chwili czytałem te niezliczone komentarze na temat mojej rezygnacji z ubiegania się ze startu w ramach Paktu Senackiego.
Większość z nich namawia mnie aby wystartował przeciwko kandydatowi PiS, a także kandydatce Partii…
Tymczasem Rotnicka w lipcu oficjalnie zgłosiła swoją kandydaturę do Senatu władzom Platformy. Zdawało się, że w tej sytuacji - gdy pomysł z Giertychem upadł - jej ponowny start spod Poznania będzie formalnością.
A tu nagle - zonk! Jadwiga Rotnicka, po 16 latach spędzonych w Senacie, niespodziewanie ląduje na poznańskiej liście Koalicji Obywatelskiej do... Sejmu.
❗️Szanowni Państwo!
— Jadwiga Rotnicka (@JRotnicka) August 16, 2023
Życie stawia przed nami nowe wyzwania wymagające ciągłego rozwoju, więc i ja na swej politycznej drodze postanowiłam wykonać kolejny krok. ????W najbliższych wyborach parlamentarnych będę ubiegała się o mandat posłanki na Sejm RP.????#PolskaWNaszychSercach ????❤️ pic.twitter.com/5nRWIWM85r
Miejsce na liście niezłe, nazwisko rozpoznawalne, o mandat nie powinno być przesadnie trudno. Wraca za to inna wątpliwość - o której już wspominałem przy okazji tekstu o Rotnickiej i Giertychu:
Biorące miejsce na liście do Sejmu? Pytanie, czy po 16 latach spędzonych w Senacie Rotnicka chciałaby lądować w innym miejscu i "uczyć się" Sejmu. Zwłaszcza że zwykle kierunek jest odwrotny - to doświadczeni posłowie po latach potyczek na sejmowej mównicy idą do spokojniejszego Senatu.
Mimo wszystko byłaby to też jakaś forma upokorzenia dla Rotnickiej, która startując od lat w jednomandatowym okręgu wyborczym była zdana całkowicie na siebie (i na partyjny szyld...), a teraz musiałaby się prosić o dobre miejsce na liście i rywalizować potem o głosy z ludźmi z partii.
Dodajmy, że chętnych do startu do Senatu z tego okręgu było jeszcze więcej, podobno w grze niemal do końca był starosta Jan Grabkowski. Ostatecznie padło jednak na wieloletniego posła - Waldiego Dzikowskiego - dla którego jest to...
Szalupa ratunkowa dla zasłużonych kamratów
Ten start do Senatu jest dla Dzikowskiego gwarancją w miarę spokojnej kampanii i oznacza praktycznie pewne miejsce w kolejnej kadencji parlamentu. A powiedzmy sobie szczerze: w przypadku walki o Sejm nie byłoby to takie oczywiste.
Już poprzednim razem Dzikowski nie mógł być pewny swego. Kandydował z "czwórki", do Sejmu wszedł, ale dopiero z czwartym wynikiem na pięcioro posłów wprowadzonych przez Koalicję Obywatelską.
Jego niespełna 20 tys. głosów wyglądało dość mizernie w porównaniu ze 110 tys. głosów - a taki spektakularny wynik Dzikowski potrafił wykręcić jako lider listy w 2007 r.
Najwyraźniej Donald Tusk nie chciał scenariusza, w którym zasłużony Dzikowski tym razem mógłby nie wejść do Sejmu, więc zgodził się posłać mu szalupę w postaci startu do Senatu. Mimo że wiązało się to ze złamaniem słowa danego wcześniej Rotnickiej.
Zresztą w podobnej sytuacji jak Dzikowski znalazł się Rafał Grupiński. Przewodniczący wielkopolskiej PO, niegdyś szef klubu parlamentarnego partii rządzącej i minister kultury w tzw. gabinecie cieni, ostatnio ledwo wszedł do Sejmu z piątym wynikiem w okręgu.
Tym razem zarówno Grupiński, jak i Dzikowski unikną podobnych zmartwień, bo na spokojnie zaklepią sobie miejsca w przyszłym Senacie. Start Grupińskiego był rzeczą powszechnie wiadomą już od jakiegoś czasu - i w tym przypadku nie wiązał się z takimi dylematami, bo dotychczasowy senator Marcin Bosacki i tak zapowiadał start do Sejmu.
Prztyczek w nos dla Jacka Jaśkowiaka
Kształt poznańskiej listy Koalicji Obywatelskiej oraz kandydatury Platformy do Senatu okazały się przy okazji drobnym (a może nawet wcale nie takim drobnym) prztyczkiem w nos dla prezydenta Poznania:
- wysoką, drugą pozycję na liście dostała wspomniana Katarzyna Kierzek-Koperska (o której Jaśkowiak, gdy ją dymisjonował, zdążył powiedzieć wiele nieprzyjemnych rzeczy, a i ona nazywała go wtedy "złym człowiekiem"...)
- z "piątki" do Sejmu kandyduje szef poznańskiej PO Bartosz Zawieja, czyli kolejny skonfliktowany z prezydentem (Jaśkowiak swego czasu wyciął go nawet z list Koalicji Obywatelskiej do rady miasta)
- de facto przyszłymi senatorami zostali właśnie wspomniani Rafał Grupiński i Waldy Dzikowski (z którymi Jaśkowiak popadł w konflikt po poprzednich wyborach i publicznie nie szczędzili sobie wzajemnych uszczypliwości)
Szczególnie manewr z Grupińskim i Dzikowskim to zagranie Jaśkowiakowi na nosie. Przypomnijmy, co Jaśkowiak mówił w rozmowie z oko.press latem 2020 r., zaraz po wyborach prezydenckich wygranych przez Andrzeja Dudę:
Dzisiaj Platforma może pokazać jakość, ale musi się pozbyć złogów ze starych czasów. (...) Nie wierzę, że w wyborach parlamentarnych w 2023 r. PO z twarzami Waldiego Dzikowskiego, Rafała Grupińskiego, czy Filipa Kaczmarka osiągnie dobry wynik
Jacek Jaśkowiak, wywiad dla oko.press, lipiec 2020 r.
Mamy 2023 rok i proszę bardzo - Grupiński z Dzikowskim znów są twarzami kampanii. Jedynie z tą różnicą, że już nie do Sejmu, tylko do Senatu (który może być instytucją całkiem znaczącą - co pokazała kończąca się kadencja). Na polityczną emeryturę, wbrew sugestiom, najwyraźniej się nie wybierają.
Oczywiście na liście są też akcenty sympatyczniejsze dla Jaśkowiaka - jak lider listy Adam Szłapka. Z którym prezydent Poznania ma, zdaje się, niezłe relacje. Tyle że akurat jego start (jako lidera Nowoczesnej) z wysokiego miejsca i tak był oczywistością.
Z kolei dwie poznańskie radne kojarzone z Jaśkowiakiem - czyli Marta Mazurek i Maria Lisiecka-Pawełczak - wylądowały dopiero w drugiej połowie listy. I choć pewnie przysporzą trochę głosów, to szans na cokolwiek nie mają niemal żadnych.
Zaznaczmy, że sam Jaśkowiak nie kandyduje do Sejmu ani do Senatu - to akurat zapowiedział już jakiś czas temu i najwyraźniej postanowił być w tej sprawie konsekwentny.
Zdawało się jednak, że po wyborach - w razie zwycięstwa opozycji - może mieć aspiracje np. do jakiegoś ważnego stanowiska w rządzie. Tymczasem kształt list bynajmniej nie wskazuje na jego silną pozycję w partii.
A to z kolei może przybliżać Jaśkowiaka (i przy okazji nas - poznaniaków) do wizji jego kolejnej, trzeciej już kadencji w fotelu prezydenta Poznania.
Niemałe wyzwanie przed Sterczewskim
To dla mnie największa zagadka poznańskiej listy Koalicji Obywatelskiej i - być może - w ogóle wyborów w okręgu poznańskim. Jak wypadnie poseł Franciszek Sterczewski?
Przed czterema laty zadziwił wszystkich, bez żadnego wielkiego wsparcia zrobił kampanię na cztery fajery, wszedł do Sejmu z ostatniego miejsca na liście. Tym razem może być dużo trudniej.
Kochani, Kochane, a zatem już wszystko wiadomo. Ponownie będę miał zaszczyt startować w wyborach do Sejmu. Oczywiście z Poznania. Tym razem z miejsca 1️⃣0️⃣
— Franek Sterczewski (@f_sterczewski) August 16, 2023
15 października wspólnie zawalczymy o europejską, bezpieczną i solidarną społecznie Polskę❤️????️???????? #polskawnaszychsercach pic.twitter.com/Qq2I9Z137W
Trudniej nie tylko dlatego, że "10" na liście jest - paradoksalnie - gorszym miejscem niż ostatnia "20". Chodzi raczej o to, że przez te cztery lata Sterczewski dał się poznać jako polityk szalenie kontrowersyjny:
- to on zaliczył słynny "bieg z siatką" przy granicy polsko-białoruskiej
- został złapany na rowerze (prawdopodobnie po alkoholu) przez policję
...i jeszcze parę innych spraw by się znalazło. Ale jednocześnie ten sam Sterczewski:
- jako jeden z nielicznych protestował przeciwko podwyżkom dla polityków
- miał odwagę wyłamać się z klubowej dyscypliny również w innych sprawach (np. w słynnym głosowaniu nad funduszem odbudowy)
- już na początku kadencji zasłynął akcją #MakeZbiorkomGreatAgain
No przyznacie - to nie jest szablonowa postać.
Bardzo podkreślał też swoją bezpartyjność, wyśmiewał przypisywanie go do Platformy, co niektórym z rozpędu czy też z braku wiedzy i tak się raz po raz zdarzało...
Oj... Ciekawe, czy będzie sprostowanie @f_sterczewski do materiału @WiadomosciTVP ????
— Seweryn Lipoński (@SewekLiponski) May 5, 2021
(dla mniej zorientowanych: Sterczewski jest w klubie Koalicji Obywatelskiej, startował z jej list, ale do PO ani żadnej innej partii tworzącej KO nie należy) pic.twitter.com/titP3RNrC7
...choć ta bezpartyjność nie przeszkadzała Sterczewskiemu bywać na spotkaniach Donalda Tuska z wyborcami czy nawet występować na konwencji Platformy.
Teraz kampania i później wyniki wyborów pokażą nam, czy przez ostatnie cztery lata Sterczewski bardziej przekonał do siebie tych, którzy poprzednio na niego nie głosowali... czy może bardziej zraził do siebie tych, którzy mu wtedy zaufali i się rozczarowali.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: