Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

Komedia pomyłek Jacka Jaśkowiaka przed kamerą WTK. Szczegółowa analiza - minuta po minucie

#Poznań #Jacek Jaśkowiak #Poznańskie Inwestycje Miejskie #WTK #projekt centrum #Święty Marcin

SEWERYN LIPOŃSKI
19 grudnia 2022

Prezydent Poznania nie wie, na jakie etapy jest podzielona przebudowa Św. Marcina, ani ile miała kosztować i w jakim stopniu te koszty wzrosły. Naskakuje na dziennikarza próbującego mu to wyjaśnić. Jacek Jaśkowiak wystawia sobie, delikatnie mówiąc, marne świadectwo.

Tak właściwie - powinienem Jaśkowiakowi podziękować. Jeszcze chyba nigdy nikt nie zapewnił mi takiej promocji, tylu "like'ów", takich zasięgów w internecie, jak prezydent Poznania swoim piątkowym występem przed naszą kamerą.



Zupełnie nie planowałem zamieszczać całej tej wymiany zdań z Jaśkowiakiem. To miała być zwykła wypowiedź do materiału o tym, jakie cele wyznacza spółce Poznańskie Inwestycje Miejskie, jak ich realizacja jest potem oceniana i jak to się przekłada na zarobki zarządu.

Tyle że Jaśkowiak przed naszą kamerą po prostu się zbłaźnił, więc uznałem, że należy to pokazać mieszkańcom w całości.


Pomyłki Jaśkowiaka minuta po minucie



Najistotniejsze pomyłki prezydenta Poznania podczas tej 10-minutowej słownej szermierki opisałem już w objaśnieniach zamieszczonych pod wideo na naszym portalu wtk.pl. A także we wpisie na Facebooku.


Jednak obiecałem sobie, że gdy emocje już trochę opadną, to na spokojnie na Poznań Spoza Kamery przeanalizuję jeszcze tę rozmowę nieco dokładniej. Minuta po minucie, punkt po punkcie, zdanie po zdaniu. Zapraszam.


1:30 - DLACZEGO PIM DOSTAJE MAX PUNKTÓW ZA REALIZACJĘ INWESTYCJI



- Należy wziąć pod uwagę, w jakich warunkach [te inwestycje] są realizowane.

Zarządzenia wydawane i podpisywane przez samego Jaśkowiaka, w których wyznacza tzw. cele zarządcze dla spółki PIM, jasno określają terminy ich realizacji. I mówią wprost, o ile powinna być niższa ocena za każde spóźnienie, np.:

Dom pomocy społecznej przy ul. Bukowskiej – nowa siedziba DPS ZSS/P/012 – zakończenie robót budowlanych w zakresie stanu surowego otwartego budynku potwierdzone protokołem odbioru w terminie do 31 lipca 2020 r. – 6 punktów i o jeden punkt mniej za każdy rozpoczęty miesiąc opóźnienia

Nie ma tam żadnej wzmianki, że należy wziąć pod uwagę szczególne warunki prowadzenia inwestycji, czy jakieś inne "okoliczności łagodzące". To jest sytuacja zero-jedynkowa: zrobione na czas to max punktów, spóźnione - odpowiednio mniej punktów.

Mimo to, jak pokazaliśmy w piątkowym materiale, rada nadzorcza spółki oraz miejscy urzędnicy nawet w przypadku spóźnień interpretują to na korzyść zarządu PIM, uznając, że skoro wynikło to z "przyczyn niezależnych", to należy się max punktów.




1:40 - NIEZALEŻNE RADY NADZORCZE MIEJSKICH SPÓŁEK



- Mamy 23 spółki, te spółki mają rady nadzorcze, rady nadzorcze oceniają te cele zarządcze. To są organy absolutnie niezależne ode mnie.

Ha, ha, ha!

To tak, jakby stwierdzić, że władze telewizji publicznej państwowej są niezależne od polityków partii rządzącej.

Dla jasności: w radach nadzorczych miejskich spółek zasiadają przedstawiciele prezydenta. To oni w imieniu władz miasta (czyli w praktyce - w imieniu Jaśkowiaka) podejmują decyzje dotyczące np. zmian w zarządzie spółki, ocen jego działania itp.

Zresztą w radach nadzorczych często zasiadają pracownicy urzędu - a więc podwładni Jaśkowiaka.

Szefem rady nadzorczej PIM jest akurat Wojciech Majchrzycki, były miejski radny PO, ale już jej wiceszefem - skarbnik miasta Piotr Husejko. Czyli jeden z najważniejszych współpracowników prezydenta. W radzie zasiada też Wojciech Kasprzak - szef wydziału organizacyjnego w magistracie.

Mógłbym więc napisać, że opowieści Jaśkowiaka o "niezależnej radzie nadzorczej" to śmiech na sali, ale zamiast tego przytoczę jeden konkretny i bardzo wymowny przykład.

Jest sierpień 2015 r. W mieście wybucha akurat tzw. afera mailowa. Z ujawnionych maili wynika, że ówczesna wiceprezydent Agnieszka Pachciarz oraz ówczesny szef ZKZL Paweł Augustyn mogli knuć, aby storpedować dogadywane właśnie porozumienie PO z SLD.



Prezydent jest tym zbulwersowany, Pachciarz sama składa dymisję, natomiast Augustyn nie zamierza sam odchodzić (mimo że wyraźnie oczekuje tego Jaśkowiak).

- To są metody mafijne! - grzmi Augustyn, nawiązując do faktu, że te nieszczęsne maile wykradziono z jego poczty. I podkreśla: - Nie będę pod wpływem mafii rezygnował ze stanowiska.

Co się dzieje w kolejnych dniach? Szybciutko, już po dwóch dniach (!), zbiera się rada nadzorcza ZKZL-u i odwołuje prezesa. Prezydent Jaśkowiak sam się chwali, że przy okazji zmienił skład rady nadzorczej.


2:55 - WRAŻENIA LIPOŃSKIEGO I KACZYŃSKIEGO



Mam wrażenie, że pan wyznacza cele, które będzie łatwo spełnić.

- Można mieć oczywiście takie wrażenie i ja panu tego wrażenia nie mogę odmówić. Pan może mieć wrażenie, a inni mogą mieć wrażenie, że np. lekarze zarabiają za dużo. (...) Ja panu wrażeń nie mogę odmówić. Ja bazuję na faktach i na danych.


Tu Jaśkowiak próbował sprowadzić dyskusję do poziomu, że to tylko jakieś "wrażenia", wymysły Lipońskiego, a w rzeczywistości wszystko gra.

To wcale nie nowość. Tak samo Jaśkowiak kwestionował kiedyś - konkretnie przed ostatnimi wyborami - szczegółową analizę realizacji jego obietnic wyborczych. Wówczas też przekonywał, że to tylko moja "opinia", mimo że fakty były tam czarno na białym.



Zatem spójrzmy, z czego wynikają moje wrażenia w przypadku celów, jakie Jaśkowiak wyznacza Poznańskim Inwestycjom Miejskim. Na dwóch przykładach:

Budowa trasy tramwajowej na Naramowice – etap I od pętli Wilczak do Naramowic – umożliwienie przejazdu liniowego tramwaju na całej trasie realizowanej w ramach zadania, potwierdzone pisemnym oświadczeniem wykonawcy o gotowości trasy w terminie do 30 maja 2022 r. – 12 punktów i o dwa punkty mniej za każdy rozpoczęty miesiąc opóźnienia

Zwróćmy uwagę, że dość długo słyszeliśmy, że budowa całej trasy na Naramowice (czyli nie tylko trasy tramwajowej!) zakończy się "do wiosny 2022 r.". Później przemianowano to na "do połowy 2022 r.".

Dopiero kilka miesięcy przed tym terminem miasto zaczęło komunikować, że przed wakacjami to tylko tramwaj, a cały układ drogowy - w tym ul. Nowa Naramowicka - w całości będzie oddany na jesień.

W tym kontekście nie dziwi, że w zadaniu wyznaczonym spółce PIM znalazł się z pozoru niewinny dopisek, że chodzi wyłącznie o trasę tramwajową, a nie o całą inwestycję na Naramowicach. Tramwaj - przypomnijmy - faktycznie zaczął jeździć w kwietniu. Bingo! Będzie max punktów.



Przebudowa fragmentu ulicy Św. Marcin na odcinku od Mostu Uniwersyteckiego do al. Niepodległości wraz ze skrzyżowaniem z al. Niepodległości oraz ul. Towarową (...) - ogłoszenie postępowania przetargowego w terminie do 15 kwietnia 2021 r. – 8 punktów i o dwa punkty mniej za każdy rozpoczęty miesiąc opóźnienia

To jeden jedyny raz, gdy cokolwiek ze słynnego już projektu centrum znalazło się wśród zadań wyznaczonych przez Jaśkowiaka spółce Poznańskie Inwestycje Miejskie. Nie ma go również wśród tegorocznych celów.

Tak, dobrze czytacie - terminowa realizacja tej wielkiej przebudowy Św. Marcina i okolic, która sparaliżowała komunikację w centrum Poznania oraz wkurzyła dziesiątki przedsiębiorców, była oceniana tylko w kontekście ogłoszenia przetargu na jeden z odcinków. Teraz w ogóle nie znajduje się wśród priorytetów wskazywanych PIM-owi przez prezydenta.

- Rozumiem pana Kaczyńskiego, czy może i pana, że pan może mieć zastrzeżenia do zarobków lekarzy. Ja nie mam. Widziałem pracę lekarzy, wiem, jak ciężko jest pracować w pewnych warunkach.

Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na taki "zaszczyt", ale z ust Jaśkowiak przyrównanie kogoś do Jarosława Kaczyńskiego to chyba najgorsza możliwa obelga. Zresztą porównanie do jakiegokolwiek polityka jest dla dziennikarza obraźliwe.

Tak na marginesie - o lekarzach i ich zarobkach nie wspominałem ani słowem. Za to ciągle nawiązywał do nich, uparcie, sam Jaśkowiak (oczywiście pod wpływem tego, co wcześniej wypalił Kaczyński).


5:10 - RADNA DUDZIC-BISKUPSKA NIE ZNA SIĘ NA BIZNESIE



To nie jest tylko moje wrażenie. Rozmawiałem też z miejskimi radnymi. Nawet radna Małgorzata Dudzic-Biskupska z pana klubu [Koalicji Obywatelskiej] zasugerowała, że te cele dla spółki PIM powinny być ambitniejsze, np. oddanie czegoś przed czasem, albo w mniejszym budżecie, niż było założone.

- No, często są oddawane przed czasem. A jeżeli ktoś przy tych cenach surowców, które są w tej chwili, przy tych elementach, które się wiążą z oczekiwaniami wykonawców... oczekuje, że wykonawcy - przy wzroście cen energii elektrycznej, gazu, wszystkiego - będą obniżać ceny, to ten ktoś po prostu nie do końca wie, jak funkcjonuje biznes.


Prezydent Jaśkowiak ma spory talent do wytaczania ciężkiej artylerii przeciw ludziom, którzy może pogrozili mu pistolecikiem na wodę, ale generalnie stoją po jego stronie i go wspierają (wspierali?).

Tak było z ruchami miejskimi, tak było z Rafałem Grupińskim czy Waldy Dzikowskim, tak samo zrobił teraz z Małgorzatą Dudzic-Biskupską. To jedna z ważniejszych radnych Koalicji Obywatelskiej w poznańskiej radzie miasta oraz szefowa komisji budżetu, finansów i nadzoru właścicielskiego.

To ona w piątek zasugerowała, że cele wyznaczane przez Jaśkowiaka spółce PIM mogłyby być nieco ambitniejsze, a gdy przytoczyłem prezydentowi tę opinię - rzucił tekstem o ludziach, którzy nie znają się na biznesie.

Zatem szybki rzut oka na CV radnej Małgorzaty Dudzic-Biskupskiej:

- jest absolwentką Akademii Ekonomicznej w Poznaniu (kierunek: finanse i bankowość)
- zrobiła studia podyplomowe z zarządzania projektami w Wyższej Szkole Bankowej
- jest dyrektorką w banku i prowadzi szkolenia właśnie w dziedzinie bankowości

Możecie sami ocenić, czy ktoś taki ma kompetencje, by mówić o zarządzaniu, biznesie i dużych pieniądzach, czy nie bardzo.

Co prawda Jaśkowiak - dopytywany, czy to MDB nie zna się na tym, o czym mówimy - już zignorował pytanie. Ale jego wcześniejsza sugestia była bardzo czytelna. Złośliwi zauważyliby jeszcze, że te zarzuty padają z ust kogoś, kto sam jest akurat absolwentem nie finansów ani zarządzania, tylko absolwentem prawa.


7:25 - PROJEKT CENTRUM NIE KOSZTUJE WIĘCEJ, NIŻ ZAŁOŻYLIŚMY



W 2020 i 2021 r. jeszcze nie było takiego wzrostu cen, a mimo to w tych pana zarządzeniach nie znalazło się ani słowo na temat założonych budżetów. Pamiętam, że pan obiecywał w kampanii w 2014 r., że to będą "założone terminy i budżetu", tymczasem w tych zarządzeniach jest mowa tylko o terminach, dlaczego?

- Dlatego, że jeśli chodzi o te inwestycje, to te budżety były jasno zdefiniowane i one [inwestycje] zostały zakończone w tych budżetach.


To tutaj na dobre zaczęła się słowna szermierka i największe wtopy prezydenta. To, co powiedział o kosztach prowadzonych inwestycji, jest całkowitą nieprawdą.

Weźmy przykład pierwszy z brzegu - trasę na Naramowice. Pierwotne założenia: 240 mln zł za trasę tramwajową + 70 mln zł za skrzyżowanie Lechicka/Naramowicka = 310 mln zł. Podpisanie umowy po przetargu: już 380 mln zł. Finalny koszt: prawie 550 mln zł.



Jednak kontrując to, co mówił Jaśkowiak, rzuciłem przykładem projektu centrum. Dość przypadkowo. Po prostu jako pierwszy przyszedł mi w tym momencie do głowy.

Projekt centrum, już wiemy, miał kosztować 100 mln zł, a będzie kosztować co najmniej 300 mln zł.

- Projekt centrum nie kosztuje więcej niż to, co myśmy założyli.

[Wiceprezydent] Mariusz Wiśniewski szacował 100 mln zł w 2015 r.

- [To były koszty] jednego etapu. Tego etapu pierwszego.

Mowa była o całości - choć bez tramwaju w Ratajczaka.

- Nie, nie, on [Wiśniewski] mówił o pierwszym etapie. Wtedy się odnosił do pierwszego etapu. Tak że w tym zakresie ja mam od Mariusza Wiśniewskiego jasne dane.


Tu jeszcze Jaśkowiak mógł się zawahać, wycofać, nie brnąć. Ale on poszedł na wymianę ciosów.

Prezydent trafił bardzo pechowo. Mam akurat niezłą pamięć do różnych liczb i detali z przeszłości, co wśród moich znajomych bywa wręcz tematem żartów, choćby podczas zakończonego właśnie mundialu.

Zdarza mi się np. podać dokładny wynik jakiegoś drugorzędnego meczu sprzed 20 lat. Do tego strzelców bramek, czasem nawet minuty, w których te bramki padły. Albo - dla odmiany - dzienną datę sprzed kilku lat, kiedy robiliśmy w WTK materiał na taki czy inny temat.

Zwykle jest to rzecz kompletnie nieprzydatna, ale tu akurat okazała się cenna, bo całkiem dobrze pamiętałem też spotkanie w urzędzie miasta z kwietnia 2015 r. i kwoty, o jakich wtedy była mowa:


Później te liczby potwierdzał mi jeszcze wiceprezydent Mariusz Wiśniewski - z którym też wtedy rozmawiałem przed napisaniem tekstu - i dlatego teraz w rozmowie z Jaśkowiakiem powoływałem się właśnie na niego.

Zresztą te szacunki były aktualne jeszcze w 2017 r. Miasto ostatnio samo to przyznało, odpisując na interpelację radnego Andrzeja Rataja, który pytał o koszty projektu centrum. W odpowiedzi stoi jak byk:



Szkoda jeszcze, że pod tym pismem podpisał się akurat wiceprezydent Wiśniewski, a nie sam Jaśkowiak - inaczej mielibyśmy dodatkowy akcent humorystyczny.

Zaraz powiecie, że wtedy w 2015 r. to były tylko szacunki, więc koszty musiały wzrosnąć. Niech będzie. Tak samo przebudowa ronda Kaponiera i ul. Roosevelta miała początkowo kosztować 120 mln zł. W nieco późniejszej wersji - 150 mln zł. To też były tylko wstępne szacunki.

Jakoś nie przeszkodziło to Jaśkowiakowi wielokrotnie krytykować Grobelnego za puchnące koszty inwestycji za jego rządów: - Kaponiera miała kosztować 150 mln zł, a kosztuje ponad 300 mln zł!

Zatem bądźmy konsekwentni. Jeśli Jaśkowiak wytykał poprzednikowi, że Kaponiera podrożała ze 120 czy 150 mln zł do 360 mln zł, to teraz również powinien wziąć na klatę fakt, że projekt centrum ze 100 mln zł podrożał do ponad 300 mln zł.



Tymczasem Jaśkowiak zaczął sugerować, że 100 mln zł miało dotyczyć tylko... pierwszej części przebudowy Św. Marcina (czyli odcinka od ul. Gwarnej do ul. Ratajczaka - zrobionego już w latach 2017-2019 - w rzeczywistości miał kosztować 45 mln zł, wyszło 62 mln zł), w dodatku nazywając ją błędnie "pierwszym etapem":

- Do tego z tych 100 mln zł, o których pan mówi, myśmy dostali 50 mln zł dotacji unijnej. Dla miasta koszt był 50 mln zł, w sytuacji, gdy inwestorzy zainwestowali tam 300 mln zł, a Unia Europejska zwróciła nam 50 mln zł...

Te 100 mln zł już miało być z dotacją unijną.

- ...tak więc proszę być precyzyjnym, i proszę zapytać pana prezydenta Wiśniewskiego, czy miał na myśli etap I, czy miał na myśli inne etapy.

Ja nie muszę pytać, ja to doskonale pamiętam, bo sam przygotowywałem wtedy [o tym] teksty.

- Ja też to doskonale pamiętam, panie redaktorze! I w związku z tym fakty są faktami, dane są danymi.


Tu kilka słów wyjaśnienia. Program centrum (nazywany też zamiennie projektem centrum) "na papierze", czyli w miejskich dokumentach, składa się tylko z dwóch etapów:

Program Centrum - etap I - przebudowa tras tramwajowych wraz z uspokojeniem ruchu samochodowego w ulicach Św. Marcin, Fredry, Mielżyńskiego, 27 Grudnia, pl. Wolności, Towarowa

Program Centrum - etap II - budowa trasy tramwajowej wraz z uspokojeniem ruchu samochodowego w ulicy Ratajczaka

Tymczasem to, co Jaśkowiak błędnie nazywał osobnymi etapami, to formalnie różne ZAKRESY tego samego pierwszego etapu. Mamy więc:

- zakres 1: wspomniany już odcinek Św. Marcina od Gwarnej do Ratajczaka [już zrobiony]

- zakres 2: odcinek Św. Marcina do al. Marcinkowskiego oraz od ul. Gwarnej do al. Niepodległości, a do tego ul. 27 Grudnia i kilka sąsiednich ulic [w trakcie]

- zakres 4: odcinek Św. Marcina od mostu Uniwersyteckiego do al. Niepodległości [w trakcie]

Jakby tego było mało, brakujący zakres 3 to trasa tramwajowa na ul. Ratajczaka (o niej za chwilę), zaś zakres 2 jest dodatkowo podzielony na cztery różne "podzakresy", co trzeba już pokazać na specjalnej mapce:



To tyle, jeśli chodzi o zakresy etapu I projektu centrum, natomiast etap II - to miała być dopiero budowa trasy tramwajowej na ul. Ratajczaka. Tak właśnie figuruje w miejskich dokumentach.

Czy to nazewnictwo - z podziałem na dwa etapy, ileś zakresów i jeszcze do tego jakieś podzakresy - jest logiczne? Średnio. Czy jest czytelne i intuicyjne? Moim zdaniem - nie za bardzo.

Szczerze mówiąc, łatwo się w tym wszystkim pogubić, ale przecież nie ja to wymyśliłem. Tylko pracownicy urzędu miasta - czyli podwładni Jaśkowiaka. To znamienne, że sam prezydent też się w tym zamotał, pomylił etapy z zakresami, nie pamiętał, który ile miał kosztować.

I może nawet bym tego aż tak nie eksponował, gdyby nie styl i ton, w jakim Jaśkowiak ze mną rozmawiał.

Prezydent wyglądał, jakby nie dopuszczał możliwości, że mógł coś pokręcić. Że może dziennikarz ma rację. Zwłaszcza że akurat rozmawiał z dziennikarzem, który budżetem miasta i inwestycjami zajmował się już dekadę temu, gdy sam Jaśkowiak był daleko stąd, szykując zawody Pucharu Świata w biegach narciarskich w Szklarskiej Porębie.

Zamiast jednak powiedzieć "panie redaktorze, dobrze, potem to dokładnie sprawdzimy", Jaśkowiak zganił mnie jak jakiegoś - za przeproszeniem - gówniarza z mikrofonem, który nie ma pojęcia o Poznaniu i o samorządzie:

- I proszę zobaczyć również w uchwały rady miasta. Jeżeli pan ma wątpliwości w zakresie interpretacji, nie potrafi pan odróżnić tych trzech etapów, to ja już z tym nie będę polemizował i dyskutował, bo to jest strata naszego czasu.

Z tego, co wiem, to jest etap I, tylko to są różne zakresy. Etap II to miał być tramwaj w Ratajczaka.

- Nie. Jest etap I, jest etap II, który obejmuje ten odcinek od Marcinkowskiego do tego odcinka zrobionego wcześniej, i jest III etap, czyli od al. Niepodległości. I to są te etapy, które są zdefiniowane. Natomiast tramwaj na Ratajczaka był zupełnie jakby innym elementem tego wszystkiego.


Zatem pójdźmy za radą Jaśkowiaka, zajrzyjmy do polecanych przez niego dokumentów, czyli do budżetu miasta i wieloletniej prognozy finansowej (tzw. WPF-u) uchwalanych przez radę miasta:



Szach mat, panie prezydencie. Fakty są faktami. Dane są danymi.

Aaa, jeszcze jedno, pod koniec rozmowy (od 10:00) Jaśkowiak twierdzi, że "nie wszyscy dostają maksymalną liczbę punktów", choć z papierów jasno wynika, że tak właśnie było w latach 2020 i 2021 r. (obecny rok, oczywiście, jeszcze nie jest rozliczony).

Możliwe, że prezydent miał na myśli inne miejskie spółki niż PIM, ale ja przez całe 10 minut pytałem ściśle o cele zarządcze właśnie dla PIM i tejże spółki dotyczyło też moje ostatnie pytanie.


Dzięki za troskę, ale...



Dziękuję wszystkim za liczne słowa wsparcia i uznania, które do mnie płyną od soboty, ale muszę się odnieść do jednej rzeczy. Zdarzyło się trochę komentarzy w stylu: "czy urząd miasta nie zemści się na telewizji?", "oby Pana nie zrzucili z rowerka" itp.

To z pozoru miłe, gdy ktoś tak się troszczy o naszą dziennikarską niezależność, ale tak naprawdę - jest to dla mnie bardzo przykre.

Tego typu komentarze w domyśle zakładają bowiem, że my - dziennikarze - na co dzień jesteśmy pod jakąś straszliwą presją polityków i urzędników. I że celowo nie podejmujemy jakichś tematów albo mówimy o czymś w taki czy inny sposób.

Teraz ten Lipoński, świadomie czy nie, wychylił się i zaraz pewnie dostanie po głowie!

Bullshit.

Takie bzdurne wyobrażenia o pracy w mediach mają zwykle ci, którzy nigdy nie spędzili w żadnej redakcji choćby jednego dnia, nie mówiąc o miesiącach czy latach. Ale oczywiście wydaje im się, że "wiedzą, jak jest".



Kiedyś napiszę o tym dłuższy tekst, na razie powiem tyle, że przez kilkanaście lat zdarzył mi się jeden - dosłownie: jeden! - przypadek, gdy ktoś wewnątrz redakcji - i to nie tej obecnej - próbował mi zablokować temat (zresztą nieskutecznie, bo tekst i tak się ukazał).

Tak samo, jak w piątek rozmawiałem z Jaśkowiakiem, rozmawiam od lat z różnymi politykami i urzędnikami, tylko oni zwykle nie ośmieszają się w taki sposób i nie ma później powodu, żeby to w całości wrzucać do sieci.

Z poprzednikiem Jaśkowiaka - prezydentem Ryszardem Grobelnym - miałem w przeszłości co najmniej dwie równie nieprzyjemne rozmowy, z których powstały krótkie wywiady do "Wyborczej":

- Jak prezydent Grobelny pomagał szukać sponsora stadionu? Radni: Sprawa dla prokuratora (burza po sugestii prezesa Lecha, że Grobelny pośredniczył w negocjacjach sprzedaży nazwy stadionu miejskiego, a chwilę wcześniej miasto zrzekło się prowizji od tej sprzedaży)

- Prezydent Grobelny o drodze na dworzec: Na pociąg podejdę z Zachodniego (wywiad o słynnym przejściu przez ul. Matyi przy dworcu, którego Grobelny i jego współpracownicy uparcie nie chcieli zrobić)

Mniejszych słownych utarczek z Grobelnym, który "Wyborczej" nie znosił i wielokrotnie dawał to do zrozumienia, było zresztą więcej. A sam Grobelny wpływy w mieście po 16-letnich rządach z pewnością miał jeszcze większe niż dziś Jaśkowiak.



Czy w związku z tym po którymś z tych spięć z Grobelnym wyleciałem z pracy? Nie.

Czy ktoś próbował mi obciąć pensję albo nie dać premii? Wprost przeciwnie - w mediach premie przyznaje się za takie właśnie teksty i materiały. Wielokrotnie w "Wyborczej", a później w WTK dostawałem dodatkowo po kilka stów za rzeczy, które z pewnością nie spodobały się przy pl. Kolegiackim.

Tak więc... Dziękuję za troskę, ale nie martwcie się, nikt mnie z żadnego rowerka nie zrzuci.


Szansa na wyjście z twarzą



Muszę jeszcze na chwilę wrócić do postawy Jaśkowiaka. Już wcześniej wielokrotnie krytykowałem go (tutaj na blogu, na antenie WTK, a dawniej jeszcze w "Wyborczej") za różne rzeczy, on często dawał do zrozumienia, że się z moją krytyką nie zgadza.

Ale zawsze towarzyszył temu jakiś wzajemny szacunek. Często przed lub po nagraniu zdarzało mi się zamienić z nim kilka słów "na luzie", tak po ludzku, np. pytałem go, jak forma sportowa, on pytał, jak idą mi treningi biegowe czy dawniej - triathlonowe.

Takie na zasadzie: on jest politykiem, ja dziennikarzem, różnimy się w ocenie jego rządów i działań, ale jesteśmy też ludźmi i nie mamy problemu, żeby spokojnie pogadać o czymś neutralnym.

Teraz - po naszej piątkowej rozmowie - taki "small talk" przy kolejnej okazji może okazać się niemożliwy. Zamiast tego, jak sądzę, będzie tylko drętwa, pełna nieznośnego napięcia cisza - aż do chwili, gdy operator włączy kamerę i powie "gramy!".

Tak a propos - spuentuję ten wpis pewną anegdotą.

Zdarzyło się raz - w 2019 r. - że w dyskusji z Jaśkowiakiem o faktach i liczbach to ja się walnąłem. Chodziło wtedy o liczbę mieszkańców Poznania i wpływy miasta z PIT. Prezydent twierdził, że w którymś roku było to tyle i tyle, ja się upierałem, że było inaczej.

Zaraz po rozmowie - ale już w samochodzie poza urzędem - postanowiłem to sprawdzić. Wyszło, że obaj nie podaliśmy dokładnej liczby, ale to Jaśkowiak był bliższy prawdy. Trochę głupio się z tym czułem. Dlatego napisałem Jaśkowiakowi SMS-a:



Prezydent nawet odpisał, podziękował, coś tam jeszcze dodał.

Zastanawiałem się, czy teraz - gdy tak mnie zrugał, a potem okazało się, że to on był w błędzie - czy będzie go stać na podobny gest. Jakieś krótkie: "panie redaktorze, miał pan rację, a mnie poniosło".

Jakiekolwiek przyznanie się do błędu. To są zresztą podstawy PR-u. Gdy się coś spieprzyło - to jak najszybciej przyznać się, przeprosić, pokazać, że to był tylko wypadek przy pracy i że chcemy naprawić syf, którego narobiliśmy.

Nie żeby mi na tym zależało. Dziennikarzami nie jesteśmy po to, by nas ktokolwiek lubił, a już tym bardziej za coś przepraszał (z podobnymi sytuacjami mamy raz po raz do czynienia - zobaczcie sobie, jak politycy PiS traktują na co dzień reporterów TVN24, np. wczorajsza tyrada prezesa Orlenu Daniela Obajtka).

Mimo wszystko pozwoliłoby to odrobinę oczyścić atmosferę. A samemu Jaśkowiakowi - chociaż częściowo wyjść z tego z twarzą.

Dotąd jednak nic takiego się nie wydarzyło i - jak przypuszczam - już się nie wydarzy.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: