SEWERYN LIPOŃSKI
31 grudnia 2019
Za nami niezwykle intensywny rok. Zwłaszcza jeśli chodzi o politykę. Czego tu nie było? Majowe eurowybory, jesienna batalia o rządzenie Polską, potem jeszcze pojedynek Jacka Jaśkowiaka z Małgorzatą Kidawą-Błońską o start w wyborach prezydenckich. Przeżyjmy to jeszcze raz.
Jak zwykle na koniec roku zapraszam na szybki przegląd najważniejszych i najciekawszych tekstów opublikowanych na Poznań Spoza Kamery. Jeśli zaglądacie tu tylko sporadycznie, przypadkiem, lub po prostu coś Wam umknęło - teraz można nadrobić zaległości :)
Jeśli zaś czytacie tutejsze wpisy regularnie, to możecie kojarzyć, że zwykle pod koniec roku zamieszczałem tu też stan realizacji wyborczych obietnic prezydenta Jacka Jaśkowiaka. A w tym roku jeszcze tego nie było.
Zatem uspokajam. Zestawienie - tym razem, z różnych powodów, nieco spóźnione - jest w przygotowaniu i pojawi się w najbliższych dniach.
Z kolei następna edycja Poznańskich Oscarów, do których przyznawania wróciłem przed rokiem, tym razem odbędzie się w lutym - bliżej tej prawdziwej filmowej gali. Tak więc spokojnie... statuetki znów zostaną rozdane. Kandydatów do nominacji nie brakuje.
A teraz już cofnijmy się w czasie o 12 miesięcy i przypomnijmy sobie najważniejsze teksty z minionego roku.
Zaczęło się od zmiany w Zarządzie Transportu Miejskiego. Jego nowym szefem został Jan Gosiewski. Z tej okazji przygotowałem dla niego specjalny dekalog, czego lepiej nie robić, aby nie powielać licznych błędów poprzednich dyrektorów.
Nie będziesz mówił, że masz w nosie protesty pasażerów. Ktoś z Was pamięta dyrektora Łukasza Domańskiego? Kierował ZTM zaledwie przez pół roku, na przełomie 2012 i 2013 r., ale i tak zdążył zasłynąć wieloma kontrowersyjnymi i specyficznymi wypowiedziami.
Największą "furorę" zrobił jego komentarz w sprawie podwyżek cen biletów. Społecznicy i radni opozycji zbierali podpisy pod projektem uchwały, który miał zamrozić podwyżki, zaproponowane przez urzędników i przegłosowane przez radę miasta.
- Ilość protestów mam w nosie - stwierdził wówczas dyrektor Domański w rozmowie z tvn24.pl. Potem rozesłał specjalne oświadczenie, w którym przepraszał za te słowa, a podwyżki i tak weszły.
(Kto by wtedy - przed rokiem - pomyślał, że sprawa podwyżek cen biletów tak szybko znowu będzie na tapecie!)
ZOBACZ CAŁY TEKST: Dekalog dla nowego dyrektora ZTM Poznań. Przypominamy największe błędy jego poprzedników
Tak się złożyło, że dosłownie dwa dni później mieliśmy pamiętny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej, podczas którego zginął prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zadźgany przez nożownika.
Długo po tych wydarzeniach nie mogłem się pozbierać, jeśli chodzi o pisanie na blogu, zwłaszcza że - co tu dużo mówić - to media po części odpowiadały za pewną... hmm... specyficzną atmosferę wokół Adamowicza i innych samorządowców.
Dlatego do końca stycznia i przez cały luty na Poznań Spoza Kamery nie pojawił się żaden wpis.
Dopiero na początku marca zamieściłem tekst o otwarciu Św. Marcina, zwracając uwagę, że przed miastem kolejne trudne wyzwania. Tymczasem spółka Poznańskie Inwestycje Miejskie w ciągu zaledwie pół roku wymieniła praktycznie cały zarząd.
Ta ekipa przez dobre trzy lata - z lepszym czy gorszym skutkiem - zajmowała się właściwie wszystkimi dużymi miejskimi inwestycjami. Prowadziła nie tylko przebudowę Św. Marcina, ale też estakady katowickiej, dokończyła też rozgrzebaną modernizację ronda Kaponiera. (...)
Tymczasem już za moment, w przededniu dalszej przebudowy centrum i budowy kluczowej dla Jacka Jaśkowiaka trasy tramwajowej na Naramowice, Poznańskimi Inwestycjami Miejskimi pokierują:
- Prezes Justyna Litka, przez ostatnich 10 lat zatrudniona w samym urzędzie w biurze nadzoru właścicielskiego
- Wiceprezes Marcin Gołek, do niedawna asystent i doradca prezydenta Jaśkowiaka
- ??? (wiceprezes, którego miasto musi znaleźć jako następcę Krzysztofa Sasa)
ZOBACZ CAŁY TEKST: Mission "Święty Marcin" complete. Teraz przed debiutantami z Poznańskich Inwestycji Miejskich kolejne trudne wyzwania
Jeszcze w marcu żyliśmy (no dobra, nie wszyscy...) wyborami do rad osiedli, zwłaszcza że w kilku miejscach Poznania walka o miejsca w radzie była naprawdę zacięta. Zachęcałem do głosowania m.in. zamieszczając poradnik, jak głosować, oraz przegląd najciekawszych kandydatów.
Mniej więcej w tym samym czasie miasto dostało z rządu nowe informacje na temat wpływów z PIT za 2018 r. To było jeszcze przed całą głośną awanturą wokół "piątki Kaczyńskiego" i ubytku 175 mln zł z PIT w przyszłym roku.
Tu skupiliśmy się na tym, że choć wpływy z PIT wyniosły więcej niż wcześniejsze szacunki, to Poznań mógłby uzyskać jeszcze więcej, gdyby cały czas - choć już wolniej niż poprzednio! - nie spadała mu liczba mieszkańców.
Z prostych wyliczeń wyszło, że straty miasta w tym zakresie idą tak naprawdę w grube miliony.
Mówimy o spadku wpływów 15 mln zł w skali JEDNEGO ROKU. Tylko jednego roku. Postanowiłem zabawić się jeszcze trochę w matematyka i policzyć, o ile Poznań byłby do przodu, gdyby nie tracił mieszkańców przez ostatnich pięć lat. (...)
Wychodzi, że przez pięć ostatnich lat z Poznania nie tylko uciekło kilkanaście tysięcy mieszkańców, ale również 271 mln zł z ich podatków. To już naprawdę duża kwota nawet jak na realia dużego miasta.
Przypomnijmy tylko, że za taką kwotę miasto mogłoby sobie wybudować drugie Termy Maltańskie, albo drugą trasę tramwajową w tunelu na Franowo. I to bez żadnych dotacji z Unii Europejskiej czy z rządu!
A gdyby poczekać jeszcze z rok... to udałoby się odłożyć w ten sposób całą kwotę potrzebną na budowę trasy tramwajowej na Naramowice. Czyli 380 mln zł. I to też nie licząc unijnej dotacji.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Dobra i zła wiadomość dla Jacka Jaśkowiaka. Poznań dostał z PIT więcej, niż zakładał, ale i tak 15 mln zł uciekło z miasta
Przyszła wiosna, przyszła też kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, zaplanowanymi na maj.
Zamieszczałem więc na Poznań Spoza Kamery m.in. relacje z debaty kandydatów na Politechnice Poznańskiej oraz z późniejszej debaty na UAM. Była też - tuż przed ciszą wyborczą - lista 30 rzeczy, które zapamiętamy z tych wyborów, bo w życiu byśmy się ich nie spodziewali.
Jak wiadomo - Koalicja Europejska przerżnęła eurowybory dość wyraźnie. Jej lider Grzegorz Schetyna na wieczorze wyborczym oznajmił co prawda, że "to jest pierwsza połowa meczu" i że "wszystko jest przed nami", ale...
Lider Koalicji Europejskiej chyba przez kurtuazję nie dodał jednak, jaki jest wynik. Musiałby bowiem przyznać, że jest jak w książce Adama Bahdaja, czyli do przerwy 0-1. (...)
Jasne - każdy wynik da się odwrócić. Dodajmy jednak, że Schetyna i spółka schodzą na przerwę przegrywając 0-1, mimo że wybory europejskie teoretycznie były dla nich tą łatwiejszą połową.
Drugą część meczu Koalicja Europejska będzie grać pod słońce, pod wiatr i w dodatku nie wiadomo, czy w pełnym składzie. Zaraz mogą z niego wypaść niektórzy zawodnicy - choćby ci spod szyldu Polskiego Stronnictwa Ludowego.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Eurowybory 2019. Koalicja Europejska przegrywa z PiS do przerwy 0-1 i potrzebuje cudu jak kiedyś Manchester United
Już po wyborach było z kolei sześć szybkich wniosków, jakie płynęły z wyników w Wielkopolsce, a także specjalna, jedyna w swoim rodzaju wyprawka do Brukseli dla naszych pięciorga europosłów.
Za komentowanie wyników eurowyborów zabrał się też Jacek Jaśkowiak. Prezydent Poznania na antenie WTK niespodziewanie oznajmił, że jest za "pewnego rodzaju wstrzemięźliwością w zakresie obietnic i składania tych obietnic" oraz "odpowiedzialnością polityków za składane deklaracje".
Jak wieść gminna niesie, po tych słowach w wielu poznańskich domach rozległ się głośny śmiech zupełnie jak przy oglądaniu jakiegoś serialu komediowego, a najgłośniej rechotał poprzednik Jaśkowiaka - były prezydent Ryszard Grobelny.
Tak się składa, że akurat prezydent Jacek Jaśkowiak jest jednym z ostatnich, którzy w tej kwestii mogliby kogokolwiek pouczać. (...)
To nie kto inny jak Jacek Jaśkowiak naobiecywał jesienią 2014 r. budowę 4 tys. mieszkań komunalnych, przebudowę Starego Rynku i pl. Kolegiackiego czy przywrócenie do życia starego gmachu dworca PKP.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Prezydent Jacek Jaśkowiak jest za "wstrzemięźliwością w składaniu obietnic". Zapomniał chyba o swoich własnych...
Jedna kampania się skończyła i... zaraz zaczęła się druga. Zgodnie z przewidywaniami nastąpił rozpad Koalicji Europejskiej, co skwitowałem tu tekstem, że opozycja wciąż gra do tej samej bramki co przed przerwą, ale już nie w jednym zespole.
Zrobiłem też własną, autorską analizę, jak wyglądałyby wybory do Sejmu, gdyby padły w nich te same wyniki co w eurowyborach. Z analizy wychodziło bardzo wyraźnie zwycięstwo PiS. Sporo wyraźniejsze niż później w rzeczywistości...
W lipcu poznaliśmy "jedynki" poznańskich list wyborczych z najważniejszych partii. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ze swoim koalicjantem Jarosławem Gowinem w Poznaniu postanowili zrzucić spadochroniarza - minister Jadwigę Emilewicz z partii Porozumienie.
Wygląda na to, że Kaczyński i spółka w sprawie Poznania niczego się nie nauczyli i powielają strategię z wyborów samorządowych 2018, w których ponieśli tu spektakularną porażkę.
Minister Jadwiga Emilewicz - czy jej się to podoba, czy nie - przez całą kampanią będzie w Poznaniu twarzą nieszczególnie lubianego tutaj PiS-u. I twarzą równie nielubianego tutaj rządu, w którym przecież osobiście zasiada.
Co nieco mógłby jej o tym opowiedzieć Tadeusz Zysk. Też miał być takim lightowym kandydatem, który nawet nie ma partyjnej legitymacji PiS, więc teoretycznie trudniej było go obrzucić błotem np. za obchodzenie konstytucji czy za zakusy rządzących wobec niezależności sądów. (...)
Co z tego wszystkiego wyszło? Praktycznie przez całą kampanię Zysk był w potrzasku. Kiedy pytali go np. o Trybunał Konstytucyjny, pokrętnie odpowiadał, że jego bardziej interesują sprawy miasta, że tak w ogóle to "konstytucję łamią wszyscy" (sic!), a poza tym on nie należy do partii.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Wybory 2019. Kaczyński z Gowinem chcą powalczyć o głosy w dużych miastach. W Poznaniu rzucają na pożarcie Jadwigę Emilewicz
Z kolei Koalicja Obywatelska - bo tak się nazywał główny twór po stronie opozycji na wybory parlamentarne - dość niespodziewanie "jedynkę" dał Joannie Jaśkowiak. Mimo że ta zaledwie dwa tygodnie wcześniej mówiła, że startować nie będzie.
Wygląda na to, że do słów Joanny Jaśkowiak należy podchodzić z równie dużym zaufaniem, jak do różnych wypowiedzi jej męża. Nigdy nie wiadomo, kiedy zmieni zdanie.
Tak na marginesie... To jest faktycznie błyskawiczna polityczna kariera. No pomyślcie tylko, jeszcze półtora roku temu Jaśkowiak przesiadywała w Meskalinie z grupką społeczników i snuła plany, jak tu wprowadzić KOGOKOLWIEK do poznańskiej rady miasta.
Dziś jest radną koalicji rządzącej w sejmiku wojewódzkim. Już za parę miesięcy niemal na pewno będzie zaś co najmniej posłanką największej partii opozycyjnej (a może nawet rządzącej?), wybraną do Sejmu jako nr 1 w jednym z jej najważniejszych bastionów.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Wybory 2019. A to ci psikus! Jaśkowiak jednak liderem listy Koalicji Obywatelskiej, ale nie Jacek, tylko Joanna
Trochę w cieniu tej giełdy nazwisk ważyły się losy kandydatów do Senatu. Przez moment zdawało się, że tu do gry mogą wejść nawet Waldemar Witkowski i Filip Kaczmarek, co uznałem za swoistą licytację na najbardziej kontrowersyjnych kandydatów...
...koniec końców najwięcej dyskusji wzbudziła jednak dość niespodziewana kandydatura Jarosława Pucka. To on - w ostatniej chwili - zastąpił prof. Tomasza Jasińskiego jako kandydat PiS do Senatu z pow. poznańskiego.
Powiedzmy wprost: Jarosław Pucek często jechał ostro po PiS, odkąd ten przejął władzę, i jestem bardzo ciekaw, czy będzie robił to dalej jako kandydat tejże partii na senatora.
Dodajmy, że sam Pucek na razie zapewnia, że żadnych poglądów nie zmienia i że PiS "nie jest partią jego ideału".
Politycy PiS zapewne będą na niego spoglądać trochę jak piłkarze Paris Saint-Germain na Neymara, który - będąc zawodnikiem tego klubu - opowiedział w wywiadzie, jaką radochę sprawiło mu jeszcze w barwach Barcelony zwycięstwo 6-1 właśnie nad PSG w Lidze Mistrzów.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Wybory 2019. Jarosław Pucek traci bezpartyjną cnotę i pod szyldem PiS kandyduje na senatora
Kiedy kampania trwała już w najlepsze, zamieściłem parę tekstów może mniej "na czasie", za to bardziej ciekawostkowych. Takich jak historia jedenastego poznańskiego posła, którego ostatecznie nie było, czy przegląd byłych kandydatów na prezydenta Poznania kandydujących teraz do parlamentu.
Przypomnieliśmy sobie też wszystkich największych pechowców z poprzednich wyborów.
Patrząc na wyniki wyborów do Sejmu w 2011 r., można by pomyśleć, że Zbigniew Hoffmann rano w dniu wyborów stłukł lustro w łazience, po wyjściu z domu przeszedł pod drabiną, a tuż przed lokalem wyborczym zabiegł mu drogę czarny kot.
Dzisiejszy wojewoda, kandydujący wówczas z "dwójki" na poznańskiej liście, zdobył 9 164 głosy i o... 33 głosy przegrał z wszechobecnym na plakatach Tomaszem Górskim.
Powtórzmy: przy wynikach rzędu blisko 10 tys. głosów Hoffmann przegrał o 33 głosy. Wystarczyło, by parę godzin przed końcem głosowania zmobilizował paru kumpli, a każdy z nich zadzwoniłby do jeszcze paru kumpli...
ZOBACZ CAŁY TEKST: Przypominamy największych pechowców z poprzednich wyborów. Hoffmannowi zabrakło 33 głosów, Kretkowska potknęła się o próg
Oczywiście nie mogło zabraknąć relacji z przedwyborczych debat, zarówno tej ogólnopolskiej w TVP, jak i lokalnych Gazety Wyborczej Poznań oraz tej w studiu WTK.
To właśnie u nas Joanna Jaśkowiak pytała Jadwigę Emilewicz, czy nie jest jej codziennie rano "tak po ludzku wstyd", a Wojciech Jankowiak przyznał, że nie zna w szczegółach propozycji zapisanych w programie PSL.
Tuż przed ciszą wyborczą rozpisałem kilka różnych scenariuszy podziału 10 mandatów poselskich w Poznaniu. Sprawdził się ten opisany pod hasłem "Poznań skręca w lewo kosztem Koalicji", czyli Lewica wydarła drugi mandat Koalicji Obywatelskiej.
Wybory wygrał PiS, jednak szybko okazało się, że to zwycięstwo mniej efektowne niż majowe w eurowyborach. M.in. o tym było 60 wniosków po ogłoszeniu wyników.
1. Przed nami dalsze samodzielne rządy PiS. Prawdopodobnie przez całe najbliższe cztery lata.
2. Prezes Jarosław Kaczyński wyraźnie liczył jednak na więcej. Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia... i śledzenia korzystnych sondaży.
3. Trudno się dziwić temu niedosytowi Kaczyńskiego i spółki, skoro niektóre sondaże dawały im lekko 250-260 mandatów, a najwięksi pesymiści wśród zwolenników opozycji wieszczyli im nawet większość konstytucyjną 307 posłów.
4. Tymczasem PiS ledwo, ledwo zachował w Sejmie większość - 235 posłów. Kilka tysięcy głosów mniej w paru okręgach... i mogłoby być różnie.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Wybory 2019. Kaczyński wygrywa, ale nie triumfuje, Poznań bez "efektu Emilewicz", czyli 60 wniosków po wyborach
Porażką zakończyły się dla PiS wybory do Senatu. I żadne zaklinanie rzeczywistości, że to niby zwycięstwo z największą liczbą senatorów, nie mogło tu nic zmienić. Tak samo jak dęte protesty wyborcze.
Zmienić losy tej rywalizacji mogła za to zacięta walka o mandaty senatorów w Gnieźnie, Kaliszu i Ostrowie Wlkp.
Zatem mieliśmy tu trochę sytuację jak z tzw. swing states w USA. Tam z góry wiadomo, które stany zawsze zagłosują na kandydata Demokratów, a które na kandydata Republikanów, dlatego kluczowe są tylko te, które... no właśnie nie wiadomo jak zagłosują. (...)
Tak się złożyło, że w niedzielnej batalii o Senat jej losy rozstrzygnęły się w dużej mierze u nas w Wielkopolsce, bo mieliśmy dokładnie trzy takie "swing states". To tam pojedynki na senatorów były niezwykle zacięte. (...)
Jasny gwint! Wystarczyło leciutkie wahnięcie, 2-3 tys. głosów w drugą stronę (lub - w przypadku Gniezna - na któregoś z pozostałych kandydatów), żeby całkowicie zmienić sytuację.
Mało tego. Gdyby takie wahnięcie zdarzyło się we wszystkich trzech okręgach - a przecież mówimy o różnicy rzędu 1-2 proc. wszystkich głosów! - to dziś Senat byłby w rękach PiS.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Wybory 2019. Gniezno, Kalisz i Ostrów prawie jak Floryda. To w Wielkopolsce rozstrzygnęła się batalia o Senat
To teraz wróćmy jeszcze na chwilę do nowego już Sejmu. Zaraz po wyborach, przy okazji Halloween, sprawdziliśmy największe zmory nowych poznańskich posłów. Potem zostali nawet... kartami w grze planszowej.
Tymczasem zaledwie pół roku po eurowyborach z Wiosny odeszła europosłanka Sylwia Spurek. To była okazja, żeby przypomnieć inne głośne rozstania w naszej lokalnej polityce z ostatnich lat, a w zestawieniu pojawiły się takie nazwiska, jak Marcin Libicki, Dariusz Lipiński czy inna europosłanka - Andżelika Możdżanowska.
Jak już opadły emocje po wyborach... trzeba było na chwilę wrócić do przyziemnych spraw. Takich jak przyszłoroczny budżet miasta. Zwłaszcza że prezydent Jacek Jaśkowiak zapowiedział podwyżki cen biletów.
W przyszłorocznym budżecie Poznania zrobiła się dziura (w stosunku do założeń) i trzeba ją jakoś załatać. (...)
Ten sam Jaśkowiak tyle przecież mówił o zrównoważonym transporcie, o zachęcaniu ludzi do komunikacji miejskiej, o nadmiarze samochodów w mieście...
Tymczasem kiedy przyszło co do czego, szybko okazało się, że najłatwiej sięgnąć właśnie do kieszeni pasażerów MPK Poznań.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Prezydent Jacek Jaśkowiak jak kiedyś Ryszard Grobelny - próbuje łatać budżet miasta podwyżkami cen biletów
Dyskusję o tym, ile powinna kosztować sieciówka czy trzy przystanki z kartą PEKA, szybko przyćmiła jednak zupełnie inna rzecz. To właśnie Jacek Jaśkowiak okazał się "człowiekiem z koperty" - i stanął do rywalizacji w prawyborach prezydenckich w PO.
Przyszło mi na myśl porównanie całej sytuacji do sceny z czwartego tomu Harry'ego Pottera, gdy tytułowa Czara Ognia niespodziewanie wyrzuca nazwisko głównego bohatera, wskazując go jako dodatkowego uczestnika prestiżowego Turnieju Trójmagicznego.
Zapewne część polityków PO - wzorem uczniów Slytherinu i Hufflepuffu - miała dużą ochotę założyć plakietki z napisem "Kibicuj Małgorzacie Kidawie-Błońskiej - PRAWDZIWEJ kandydatce Platformy". (...)
Zaznaczmy jednak, że na tym podobieństwa się kończą, bo mamy też sporo różnic.
Prezydent Poznania - inaczej niż Harry Potter - zgłosił się do tej rozgrywki sam i chyba z dużą chęcią. Z kolei Grzegorz Schetyna, w odróżnieniu od Albusa Dumbledore'a, doskonale o tym wiedział i nie mógł być zaskoczony kopertą z drugim nazwiskiem.
ZOBACZ CAŁY TEKST: Jacek Jaśkowiak jak Harry Potter w Turnieju Trójmagicznym. Jego 5 atutów i 5 słabości w (pra)wyborach prezydenckich
Te małe partyjne igrzyska trwały kilka tygodni, Jaśkowiak niby przegrał, ale i tak odniósł pewien sukces przekonując do siebie ponad 26 proc. delegatów Platformy.
Nic dziwnego, że podczas tradycyjnego rozdzielania prezentów wigilijnych Jaśkowiakowi przypadł żyrandol z pałacu prezydenckiego... ale obdarowanych przez gwiazdora polityków jak zwykle było znacznie więcej.
I to byłoby na tyle. Kończymy ten gorący politycznie rok, i zaraz zaczynamy kolejny, przed nami przecież wybory prezydenckie. A ich znaczenie w kontekście tego, kto i jak będzie dalej rządził Polską, przy obecnym układzie sił w parlamencie jest niebagatelne.
Z pewnością także w 2020 r. będzie więc o czym pisać. Zaglądajcie śmiało na Poznań Spoza Kamery już w nowym roku, w którym życzę Wam, drodzy czytelnicy i widzowie, wszystkiego dobrego!
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: